
Właśnie minęła kolejna rocznica pierwszego wyzwolenia Sulejowa. Pierwszego, bo po dniu 17 stycznia 1945 r. niemieccy faszyści jeszcze przynajmniej dwa razy próbowali przejść przez Sulejów zajęty już przez Armię Czerwoną.
Skończyła się okupacja, rozpoczęły się nowe problemy. Np. problemy osób, które świadomie (choć nie zawsze oficjalnie) współpracowały z niemieckim okupantem. Ich pomysłem na brak odpowiedzialności było spalenie sulejowskiego magistratu ze wszystkimi dokumentami, które mogłyby poświadczyć ich zdradę. Pomyśleli i tak zrobili. Ale był problem jeszcze inny – żywi ludzie, którzy mogli powiedzieć PRAWDĘ. Polaków nie trzeba było się za bardzo obawiać, wszak wielu z nich już dawno nauczyło się, że powiedzenie „nic nie wiem, nic nie widziałem” jest wspaniałą walutą, za którą można kupić sobie spokojną przyszłość.
Tym problemem był sulejowski Niemiec, który po wyzwoleniu nie zamierzał uciekać, a chciał się oddać w ręce polskich władz i zeznawać całą prawdę. Ryzykował dużo, bo podczas wojennej zawieruchy mieszkańcy Sulejowa wycierpieli naprawdę wiele. Wystarczy wspomnieć o prawie 3.300 zabitych i zamęczonych, co stanowiło niemal 40% całej ludności… Sprawiedliwość bywa przecież ślepa i za wszystkie zbrodnie niemieckich bandytów mógł zapłacić on sam.
Stało się inaczej. Zabiła go nie polska sprawiedliwość, a polska podłość. Został zastrzelony bez sądu, w bardzo dziwnych okolicznościach. W stronę grupki osób idącej drogą w zapadającym już zmierzchu padł jeden strzał, ale skąd – ponoć ruski sołdat strzelający z kilkuset metrów – wiedział, że trafić trzeba tego akurat człowieka???
Po śmierci ten sulejowski Niemiec został zakopany w rowie – a właściwie w okopie znajdującym się na polu jednego ze swych „opiekunów” i według wszelkich znaków na niebie i ziemi, spoczywa tam dalej.
O kim mowa? O Adolfie Hanischu, mieszkańcu Sulejowa, który nie kryjąc swoich niemieckich korzeni, aktywnie żył wśród sulejowskiej społeczności. Przed wojną był radnym, a jego córka i żona aktywnie uczestniczyły w życiu miasteczka, co pokazuje zdjęcie zrobione w trakcie uroczystości z okazji urodzin prezydenta Mościckiego w roku 1936 (obie brały udział w szkolnym przedstawieniu). Mam oryginał tego zdjęcia, mam też ogólnopolską gazetkę szkolną, w której to zdjęcie było pokazywane.
Burmistrzem został po innym mieszkańcu Sulejowa, Adolfie Szwanke, któremu władze niemieckie zarzucały małą gorliwość w wykonywaniu rozkazów i zbyt wielką sympatię wobec Polaków.
Mam kilka oryginalnych zdjęć Adolfa Hanischa z pracownikami sulejowskiego magistratu z czasów wojny… Znam wiele relacji, które świadczą, że Adolf Hanisch czynił naprawdę dużo, żeby Polakom nie działa się zbyt wielka krzywda. Są także dokumenty na ten temat.
Strażacy mogą zaświadczyć, że instrumenty sulejowskiej orkiestry dętej przetrwały wojenną zawieruchę właśnie dzięki niemu (a miały zostać zarekwirowane na podstawie decyzji wyższych władz). Niektórzy członkowie rodziny Sadowskich z Placu Straży, zapewne pamiętali, że zamiast na poniewierkę przy budowie umocnień w okolicach Lwowa trafili na budowę – ale do sulejowskiego obozu pracy, który mieścił się w okolicach dawnych wapienników Wiktor i Jan. Rodzina Urbańczyków do dziś pamięta jak sprytny pomysł A.Hanischa uratował ich ośmioosobową rodzinę przed wywózką na roboty przymusowe do Niemiec.
Jest wspaniały dokument wystawiony w obronie Stefana Szczęsnego aresztowanego w dniu 11 lutego 1941 roku razem z 70 innymi mieszkańcami Sulejowa. Podpisując ten dokument burmistrz Hanisch ryzykował wiele, a nawet bardzo wiele. Pokazuję Wam ten dokument wraz z tłumaczeniem…
Tak czy inaczej, Adolf Hanisch został zamordowany przez naszych mieszkańców kilka dni po wkroczeniu Rosjan. Leży w szczerym polu, niedaleko od miejsca, w którym zginął, w pobliżu cmentarza parafii świętego Floriana. Czy tak być musi? Czy tak być powinno po upływie niemal już osiemdziesięciu lat od zakończenia wojny? Przypomnijmy sobie słynny apel polskich biskupów z listopada 1965 roku: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Przypomnijmy sobie pojednanie, które uroczyście ogłosili premier Polski i kanclerz Niemiec w listopadzie 1989 roku. Weźmy pod uwagę to, że wielu z nas kilkanaście dni temu porzuciło rodzinne progi i pojechało kontynuować swoją wieloletnią pracę za zachodnią granicą…
Jeszcze raz: czy ten człowiek naprawdę zasługuje na to, żeby dalej leżeć w szczerym polu???
Czym ryzykujemy sami? Niczym! Po upływie prawie 80 lat, mało kto kojarzy nazwiska sprawców, nikt nie będzie roztrząsał ich ewentualnych przewin, nikt nikogo nie pociągnie do odpowiedzialności…
Dodam, że po wojnie żona Adolfa Hanischa wraz z pozostałą częścią rodziny wyemigrowała do Australii. Pamiętali o swoich korzeniach i wspominali je z wielką czułością. W czerwcu 2013 roku jego wnuczka przyjechała do Sulejowa na „grób’ dziadka i spotkała się z kilkoma osobami, w tym z Panem Andrzejem Tymińskim oraz moim tatą Janem Millerem. Po spotkaniu pozostał emocjonalny list i zdjęcie wykonane w domu Pana Andrzeja.
To, co spróbujemy? To, pomyślimy co z tym problemem, zrobimy to?
20.01.2020 roku, Tomasz Miller



dziś potomkowie tych ruskich sołdatów i ich polskich wspólników nazwali sami siebie Prawi i Sprawiedliwi i znowu rządzą Polską!
A nie przypadkiem KO, SLD, Razem, Wiosna, PSL-KP itd?
Co to za bezczelne odwracanie kota ogonem?
Co do artykułu – być może byli przyzwoici Niemcy i należy im się szacunek – nie przeczę.
Natomiast abstrahujac od bohatera artykułu – określenie „niemieccy faszyßci przechodzący przez Sulejów” to delikatnie mówiąc paskudne fałszowanie historii i wybielanie Niemców. Nawet biorąc pod uwagę to, że wielu było wcielonych do Wehrmachtu przymusowo, to byli to po prostu w większości Niemcy, a nie jacyś „niemieccy faszysci”. Czy w Wehrmachcie służyli tylko faszyści? Co to za bzdura. Idiotyczna poprawność polityczna?
Na koniec jeszcze nawiązując do czasów obecnych – ci – dziś – nam współcześni- już nie faszyßci bratają się – identycznie jak ich dziadowie – z pewnym bandytą ze wschodu kosztem innych sąsiadujących narodów – historia zatacza koło. I co? Też to będą za kilka lat jacyś faszysci, a może marsjanie, a nie po prostu Niemcy? No chyba, że dziś mamy znów do czynienia z faszystowskimi Niemcami.