O kolejne 3 miesiące został przesunięty termin oddania decyzji środowiskowej S12. W tym roku minie 10 lat od rozpoczęcia tej procedury. Nie będę wymieniał wszystkich szczegółów, jednak opieszałość urzędów, odwołania społeczności, niechęć polityków do przyspieszenia sprawy (mimo wielkich starań raz na 4 lata), bierność samorządów, doprowadziły do stanu przed jakim ostrzegano od dawna, a jaki mamy dziś.

30000 samochodów dziennie u zbiegu DK12 i DK74, tysiące ton zanieczyszczeń, wypadki i kolizje, śmierć i kalectwo, są to już rzeczy do których każdy przywykł, a dla większości, poza najbliższymi, tego typu zdarzenia to już tylko statystyka.
3 miesiące, dużo czy mało? Dziś sucha informacja mówi „ze względu na skomplikowany charakter sprawy”. Co może być skomplikowanego po 10-ciu latach pracy? Czy przez te wszystkie lata jakiekolwiek prace w ogóle zostały wykonane? Cały zakres prac nad DŚU jest owiany nieprzeniknioną mgłą, a być może ujawnienie do wiadomości publicznej tych właśnie odwołań, pozwoli znaleźć satysfakcjonujące dla wszystkich rozwiązanie. Zdecydowanie łatwiej jest znaleźć kompromis pracując między sobą, niż podczas wymiany setek pism, notatek i decyzji.
Dziś również według zapewnień jednego z parlamentarzystów, dowiadujemy się że rygor natychmiastowej wykonalności działa nadal. I tu rodzi się kolejne pytanie, dlaczego wobec tego nie widać efektów pracy planistycznej od dnia nadania rygoru, czyli od 8 miesięcy?
Finansowanie inwestycji do przetargu jest, znalezienie pieniędzy na budowę również nie powinno być problemem zapewniają rozmówcy w tym premier kraju. Wobec tego gdzie jest problem? A może raczej kto jest tym problemem? Skoro druga osoba w partii rządzącej nie jest w stanie, mimo składanych obietnic, ruszyć tej inwestycji, czy ruszy ją dopiero wściekły tłum blokujących mieszkanców? I czy do tego chcą doprowadzić urzędnicy RDOŚ, nie potrafiący dotrzymać kolejnych, ustalonych przez siebie terminów?