O tym że już czas na świat, poinformowała maleńka Zosia swoich rodziców silnymi skurczami około północy. A już za niespełna godzinę, sekundy po urodzeniu, witała swoich rodziców… na Placu Targowym w Sulejowie.
Minus 6 stopni, a co najgorsze oblodzenie bocznych dróg sprawiły że rodzina nie zdążyła na czas dojechać na piotrkowską porodówkę i widząc bardzo bliski poród swojego dziecka skierowali się autem na targowicę, gdzie Pan Łukasz przyjął poród w aucie.
Pozostając bez żadnej pomocy (sulejowski ZRM był w trakcie akcji ratunkowej w innym miejscu w gminie), jedynie pozostając w stałym kontakcie telefonicznym z ratownikiem medycznym będącym na stanowisku operatora 112, na tylnej kanapie auta odbierał poród trwający zaledwie kilka minut.
Nie sposób sobie wyobrazić jak dramatycznie rozwijała się sytuacja, jakimi emocjami żyli małżonkowie w tym czasie ani też jak długi splot niekorzystnych okoliczności nastąpił kiedy mała Zosia przychodziła na świat. Historia ma jednak zakończenie szczęśliwe a cała rodzina spotkała się w domu już 3 dni po tym dramatycznym porodzie.
Jak przekonuje Pan Łukasz, podzielił się tą historią nie dla chęci pochwalenia się czy sławy. Podobne wydarzenie mieć może w każdej rodzinie i wtedy panowie „nie pękajcie”. Odebranie porodu na tylnej kanapie, nawet mając niemal 2 metry jak Pan Łukasz jest do zrobienia.