Bardzo trudno zebrać myśli do tego tematu, niestety fakty mówią same za siebie.
Organizacje prozwierzęce, prywatne azyle, niewielkie stowarzyszenia i fundacje zajmujące się opieką nad zwierzętami, w ostatnich miesiącach wręcz nikną w oczach.
Przytłaczające rachunki, coraz większa ilość podopiecznych, coraz mniej firm wspierających, jedynie zrywy wolontariuszy i osób prywatnych pozwalają nie umrzeć z głodu podopiecznym.
Kilkanaście fundacji jednak zniknęło z mapy Polski, a nad pozostałymi ciąży widmo ogromnych długów i zobowiązań…
Kiedy w sobotę byłem z wizytą w azylu Masz Nosa, dzięki któremu wiele dobrego spotkało zwierzęta jakie do mnie zgłaszaliście, nie przypuszczałem że przeczytam ten post, który sam w sobie roztacza przerażającą wizję tego co może spotkać te dziesiątki wpatrzonych w człowieka, ufnych oczu. Rzędy bud i wybiegów dla psów, gdzie dochodzą do siebie i są przygotowywane do adopcji zwierzęta ratowane z wypadków, zaniedbane odbierane od właścicieli czy skrajnie wyczerpane znajdywane gdzieś przy drodze, oczekujące na swojego Pana. Jest również dużo zwierząt już azylowych, starych, niechcianych przez nikogo. Takich które tutaj spędzą swoją starość, do ostatnich chwil przytulane, dopieszczone pod pełną opieką weterynaryjną, aby ta starość nie była dla nich cierpieniem.
I jak pisałem, zawożąc w sobotę karmę, nawet słowem nie wspomniał nikt… Przeczytajcie sami Apel Masz Nosa