Brakuje gazu do zagazowywania chorych zwierząt, brakuje rąk do wynoszenia martwych zwierząt. Kurniki pilnowane przez strażaków i policjantów.
Tak prezentuje się obraz u polskich hodowców drobiu w czasie epidemii ptasiej grypy. Bardzo zjadliwy wirus zdziesiątkował stada, w samym Żurominie i okolicy wykryto 35 ognisk, istnieje konieczność zagazowania 4 milionów zwierząt. Zamknięta zostanie DW 541 a powiat mławski, żuromiński oraz sierpecki są strefą zamkniętą. Trasy wyjazdowe z powiatu żuromińskiego są zabezpieczane matami dezynfekcyjnymi.
Jeśli nie uda się opanować rozprzestrzeniania wirusa, może dojść do konieczności utylizacji całego krajowego pogłowia drobiu. 110 milionów sztuk drobiu, to cała obecna produkcja, jej wartość to 4 miliardy złotych. Wartością dodatkową są miejsca pracy w przetwórstwie, produkcji mięsnej itp. Rolnictwo leżące na kolanach z racji niezliczonych transportów żywności zagranicznej, brakiem możliwości sprzedaży do dotychczasowych odbiorców (hotele, restauracje, bary oraz stołówki), bez opanowania sytuacji i pozyskania środków na kolejne obsadzenia kurników, nie będą w stanie wznowić produkcji. Obecnie ogromne hale, w których można jednocześnie trzymać kilkadziesiąt tysięcy zwierząt, po zagazowaniu produkcji, stoją puste.
Do dziś, z tego terenu zebrano około 220 wywrotek (patelni) martwych zwierząt, jak szacują lekarze weterynarii pracujący na tym terenie, jest to dopiero 30% ciał ptactwa. Brakuje miejsc do utylizacji a wraz z rosnącą temperaturą, hałdy jakie powstały przed zakładami zaczną cuchnąć z powodu przyspieszonego rozkładu.
W tej sytuacji apel Ministerstwa Rolnictwa o zachowanie zasad bioasekuracji, jest działaniem o zbyt słabym charakterze. Rolnicy oczekują wsparcia oraz pomocy WOT-u lub wojska, co dziś spotkało się z odpowiedzią odmowną.