Od kilku dni dzwoniąc pod numer 998, łączymy się bezpośrednio z numerem 112 i operatorem systemu działającym na nieco innych zasadach jak miało to miejsce dotychczas.
Do tej pory, dzwoniąc w sprawach typu osy, szerszenie i inne błonkoskrzydłe, tego rodzaju interwencje były grupowane, i realizowane w godzinach wieczornych. Obecnie każdy tego typu wyjazd jest realizowany w trybie alarmowym w różnych godzinach co dla ratowników-ochotników wiąże się z częstymi potrzebami opuszczenia miejsca pracy. O ile kilka wyjazdów w miesiącu można było do tej pory odrobić dzięki zrozumieniu pracodawców, obecnie nawał wyjazdów zaczyna paraliżować życie jednostek ochotniczych.
Usuwaniem gniazd owadów zajmują się specjalistyczne firmy, z tym że usługa tego typu kosztuje kilkadziesiąt a nawet kilkaset złotych, w zależności od trudności i rodzaju zlecenia. Straż za swoje usługi nie pobiera żadnych opłat, należy mieć jedynie własny środek owadobójczy. Zlecenia dla straży nie były przyjmowane jeszcze kilka miesięcy temu, dziś wystarczy użyć słów „mam uczulone dzieci” i syreny wyją a strażacy w całym kraju pędzą na złamanie karku.
Tylko dziś w naszym województwie było 18 tego rodzaju wyjazdów, w powiecie 5. Jest to niewielka liczba, niskie temperatury sprawiły zmniejszoną aktywność owadów. Jak kłopotliwe mogą być dni większej aktywności pokazać może prosty przykład. Zaledwie 10 dni temu OSP Sulejów usuwała gniazda na czterech posesjach, a łącznie na terenie gminy tych interwencji było 9.
Nadmiar błahych wyjazdów z pewnością znajdzie odzwierciedlenie w gotowości bojowej jednostek OSP w całym kraju, potrzebny jest powrót do rozwiązań jakie miały miejsce jeszcze w sierpniu. Dziś strażacy nie tylko wyręczają firmy od usuwania gniazd, ale niemal równie często są wykorzystywani do zastępowania zespołów ZRM, którzy to ratownicy walczący o lepszy byt swój jak i pacjentów, znajdują się w sporze zbiorowym z rządem RP.
